niedziela, 9 grudnia 2012
45.
nastrosz puszyste pióra wieczoru,
rozbłyśnie zaśnij o jesiennym wietrze-
co łka
postaw szelestnie pióropusze łez,
wielobarwne dymy zagubionych snów
i dni
zobacz bezniebne obietnice gwiazd,
zmęczoną matczyną rękę księżyca-
co lśni
i bądź
jak nieboskłon
wysokopienny, odważny i czysty.
wykrzycz martwą ciszę z płuc
odetchnij.
sobota, 8 grudnia 2012
44.
Dziś małe świętowanie, więc dam wszystkim odetchnąć od wierszy.
Otóż mój szarobury i ponury blog został spenetrowany już 3tysiące razy (w przeciągu 11stu miesięcy), a równocześnie doczekał się potomka o jakże znamiennym numerze czterdzieści i cztery.
Dziękuję w jego imieniu. I swoim skromnym.
W prezencie Sopot.
Otóż mój szarobury i ponury blog został spenetrowany już 3tysiące razy (w przeciągu 11stu miesięcy), a równocześnie doczekał się potomka o jakże znamiennym numerze czterdzieści i cztery.
Dziękuję w jego imieniu. I swoim skromnym.
W prezencie Sopot.
niedziela, 2 grudnia 2012
43.
Ziemia drży kiedy fala uderza o brzeg.
Czuję się mniejsza od ziarenka piasku.
Gorąc płatka śniegu parzy mi policzek.
Obrastam w szare pióra czy łuski
ale wpierw
otwieram szufladę duszy
gdzie od zawsze lęgną się robaki
srebrne i grube jak księżyc
ciągle stoję w miejscu, choć dawno mnie już tam nie ma
mam lęk rzeczywistości.
Czuję się mniejsza od ziarenka piasku.
Gorąc płatka śniegu parzy mi policzek.
Obrastam w szare pióra czy łuski
ale wpierw
otwieram szufladę duszy
gdzie od zawsze lęgną się robaki
srebrne i grube jak księżyc
ciągle stoję w miejscu, choć dawno mnie już tam nie ma
mam lęk rzeczywistości.
Gdańsk.
Najsmutniejszy.
piątek, 16 listopada 2012
42.
czerwona
zapłakana sukienka Jesieni
ocieka letnimi łzami
łyse drzewa bez kory
obdarte z zieleni
straszą żółtymi zębami cieni
zielonkawe mdłe
słońce oszukuje światłem
a wiatr maluje oddechem
wypuszczona z rąk
spadam we mgłę.
pierdoły.
zapłakana sukienka Jesieni
ocieka letnimi łzami
łyse drzewa bez kory
obdarte z zieleni
straszą żółtymi zębami cieni
zielonkawe mdłe
słońce oszukuje światłem
a wiatr maluje oddechem
wypuszczona z rąk
spadam we mgłę.
pierdoły.
czwartek, 25 października 2012
41.
szukam adrenaliny,
która wypełni mi żyły.
ciepłej śliny wieczoru
sam na sam.
paznokci wbitych w ciało
bez dna.
nierządu słów
zbroczonych słodką posoką
z nędznych, upodlonych głów.
gorzkiej ekstazy pamięci
zamglonej prędkością do łez.
gorzkiej ekstazy pamięci
zamglonej prędkością do łez.
i ciszy. ciszy bezwstydnej
po wszystkim.
dłoni na włosach,
tak prosto.
tak pusto, tak mocno.
wgryźć się w jędrną pustkę,
wgryźć się w jędrną pustkę,
wywlec za nogi ciemność,
postawić przed sądem najwyższym
i skonać.
niesamowite jak wiele może się zmienić w głowie. widać?
poniedziałek, 15 października 2012
40.
gałęzie chowają szare ptaki przed nocą
i gną się do światła księżyca.
śni im się że latem zamigocą.
moje łzy należą do ciebie
więc schowaj mnie na dnie jutra.
słuchaj ze mną wiatru, gdy kłamie nocą.
dajmy się prowadzić ślepej Ariadne
w labirynty dusz i głów.
nie mogę obiecać ci wyjścia
bo to być może jest śmierć.
lecz pomyśl czy nie jest przyjemna.
poniedziałek, 8 października 2012
39.
zastyga w ciszy zdumienie
dlaczego?
szelest bezbronnie załamanych ramion
powiedz kiedy opadnie kurz,
kiedy znowu zobaczę twoje oczy
mogę przegapić ten moment,
zapatrzę się we łzy na szybie
i zapomnę, że może być bezpiecznie
więc powiedz, pamiętaj.
środa, 3 października 2012
38.
w przygasającym świetle
i jesiennym oddechu-
zaplątanym, niczyim,
nieco zimnym
jest więcej ciebie,
niż powinno
o więcej za dużo,
by wchłonąć,
otworzyć oczy,
nastawić ręce
ale dużo
na tyle,
żebym przestała być sobą
to dobrze.
Wiem, że idzie zima, ale...
sobota, 8 września 2012
37.
Niebieskie autostrady melancholii,
blado-szary spleen.
Szwy trzymające w ryzach niebo,
błękitną otchłań bez dna.
Paznokcie wbite w materię gwiazd,
błyszczące oszustki światła.
Błyszczące oszustwo życia.
Dziękuję. Że mogę poczuć się jak nikt.
blado-szary spleen.
Szwy trzymające w ryzach niebo,
błękitną otchłań bez dna.
Paznokcie wbite w materię gwiazd,
błyszczące oszustki światła.
Błyszczące oszustwo życia.
środa, 5 września 2012
36.
Dopóki mnie dotykasz-
jestem.
Mam formę, duszę i ciało.
Istnieję w momencie-
jasnym.
Krótkim, miękkim i cichym.
Jeśli przestaniesz-
zniknę.
Na zawsze, na dobre, na drobne.
Przestanę istnieć-
zupełnie.
Na wieki, wieków, beze mnie.
jestem.
Mam formę, duszę i ciało.
Istnieję w momencie-
jasnym.
Krótkim, miękkim i cichym.
Jeśli przestaniesz-
zniknę.
Na zawsze, na dobre, na drobne.
Przestanę istnieć-
zupełnie.
Na wieki, wieków, beze mnie.
wtorek, 28 sierpnia 2012
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
34.
Zimno przenika ciało,
dotyka szklanej skóry.
I wielobarwnym promieniem
przebija stalowe źrenice.
Ciepło przenika ciało,
dotyka mięsistej macierzy.
I rozedrganym językiem
bada przestrzenie zamknięte.
dotyka szklanej skóry.
I wielobarwnym promieniem
przebija stalowe źrenice.
Ciepło przenika ciało,
dotyka mięsistej macierzy.
I rozedrganym językiem
bada przestrzenie zamknięte.
sobota, 25 sierpnia 2012
33.
Dla jedynej osoby, która może mnie budzić nawet o piątej rano...
Niniejszym dziękuję też Panu McCrowley za support i to, że nie pozwala mi zatracić weny :)
Twoje oczy morza senne,
na nich ciemna wyspa.
mieć mieszkanie w Twoich dłoniach.
Zmienić krzyki w lekkie szepty,
łapać ogrom w swe ramiona.
Czasem mylić niebo z ziemią,
kraść godziny dniu i nocy.
Znaleźć dotyk zimną porą,
bezpowrotnie błądzić z Tobą.
Niniejszym dziękuję też Panu McCrowley za support i to, że nie pozwala mi zatracić weny :)
poniedziałek, 9 lipca 2012
32.
Lekko kołyszę na wietrze się
i krzyczę jeszcze jeszcze
by wreszcie
rozpaść się i zniknąć z oczu reszcie
i krzyczę jeszcze jeszcze
by wreszcie
rozpaść się i zniknąć z oczu reszcie
niedziela, 24 czerwca 2012
31.
Czas wydmuchuje rozsądek
moje myśli we mnie
moje myśli we mnie
harcują jak myszy na zimę
zziębnięte i wystraszone
Nocą przeżywam utraty
siły, odwagi i ciszy
splątane w koszmarach cienie
prześwietla poranne słońce
Oczy świdrują zawzięcie
przestrzenie pełne goryczy
chciałabym dotknąć ciebie
lecz mam za krótkie ręce
Jestem taka nieczysta
zziębnięte i wystraszone
Nocą przeżywam utraty
siły, odwagi i ciszy
splątane w koszmarach cienie
prześwietla poranne słońce
Oczy świdrują zawzięcie
przestrzenie pełne goryczy
chciałabym dotknąć ciebie
lecz mam za krótkie ręce
Jestem taka nieczysta
kiedy myślę o śmierci
wiem jaki byłby koniec
błękit i nieostre zdjęcie.
błękit i nieostre zdjęcie.
środa, 20 czerwca 2012
30.
Złapałam we włosy niechciany zapach burzy
zagubiony i senny z niedośnienia
Czasami boję się oddychać
przez nieuwagę tak łatwo zerwać pajęczą sieć
W ciszy poranka więdną przez niedokarmienie
wszystkie migotliwe myśli
W głowach trzepoczą nam skrzydła
tylko czy aby prawdziwe?
zagubiony i senny z niedośnienia
Czasami boję się oddychać
przez nieuwagę tak łatwo zerwać pajęczą sieć
W ciszy poranka więdną przez niedokarmienie
wszystkie migotliwe myśli
W głowach trzepoczą nam skrzydła
tylko czy aby prawdziwe?
niedziela, 3 czerwca 2012
29.
Kto powiedział, że świt musi być
różowy, świetlisty, zdrowy
jak niemowlę musi kwilić
ptak, samotny, puszysty
dmuchawiec ulecieć w górę
powietrze, krystaliczne, lekkie
podmuchy wiatru nieść zapach
kwiatów, kolorowych, drżących.
Mój świt jest beżowy jak herbata
z mlekiem, białym, pół-gorzkim
uśmiechem witam ten dzień
zmartwychwstania, zły, żałosny
film z całego tego cyklu
dokumentalnych, komicznych, mdłych
choć bezpiecznych gdy jesteś
obok, nierzeczywisty, senny.
różowy, świetlisty, zdrowy
jak niemowlę musi kwilić
ptak, samotny, puszysty
dmuchawiec ulecieć w górę
powietrze, krystaliczne, lekkie
podmuchy wiatru nieść zapach
kwiatów, kolorowych, drżących.
Mój świt jest beżowy jak herbata
z mlekiem, białym, pół-gorzkim
uśmiechem witam ten dzień
zmartwychwstania, zły, żałosny
film z całego tego cyklu
dokumentalnych, komicznych, mdłych
choć bezpiecznych gdy jesteś
obok, nierzeczywisty, senny.
Wiersz powstał przy pomocy pewnej Sóweczki.
wtorek, 29 maja 2012
28.
W fałdach czarnej sukienki w kwiatki
schował się ostatni dotyk, pociecha.
Zielono-brązowe źrenice
zachowały mglisty, jesienny obraz.
W środku pustej sali kinowej
rozproszyło się światło dusz.
Słowa płynęły przez nikogo nie pilnowane,
żeby trafić na żyzny grunt,
czarną, płodną ziemię samotności,
wilgotną od deszczu łez.
Na ulicach brzydkiego miasta
znalazł się azyl dla dwojga.
schował się ostatni dotyk, pociecha.
Zielono-brązowe źrenice
zachowały mglisty, jesienny obraz.
W środku pustej sali kinowej
rozproszyło się światło dusz.
Słowa płynęły przez nikogo nie pilnowane,
żeby trafić na żyzny grunt,
czarną, płodną ziemię samotności,
wilgotną od deszczu łez.
Na ulicach brzydkiego miasta
znalazł się azyl dla dwojga.
Nigdy nie splecione dłonie
chłodne, owiane wiatrem.
Słońce między uśmiechami
gorzkimi goryczą piołunu.
Nie ma już czego pamiętać,
nie ma do czego wracać,
zostały tylko białe pamiątki,
z czarnymi śladami liter.
Dziś taki mało Iselinowy wiersz...
I Iselinowe zdjęcie...
chłodne, owiane wiatrem.
Słońce między uśmiechami
gorzkimi goryczą piołunu.
Nie ma już czego pamiętać,
nie ma do czego wracać,
zostały tylko białe pamiątki,
z czarnymi śladami liter.
Dziś taki mało Iselinowy wiersz...
I Iselinowe zdjęcie...
środa, 23 maja 2012
27.
Tysiące kolorowych kotów
miękkimi łapami znaczą niebo
i dużymi brązowymi ślepiami
znudzone przeglądają katalog snów
ich pomruki słychać aż tutaj
i szelest tęczowej sierści
wyciągają naostrzone pazurki
i w locie chwytają papiloty marzeń
miękkimi łapami znaczą niebo
i dużymi brązowymi ślepiami
znudzone przeglądają katalog snów
ich pomruki słychać aż tutaj
i szelest tęczowej sierści
wyciągają naostrzone pazurki
i w locie chwytają papiloty marzeń
a teraz spójrz tam, w górę
jeden z nich umie latać
w śnieżnobiałe skrzydła
zaplątały się warkocze światła
tysiące kolorowych kotów
miękkimi łapami znaczą niebo
i szorstkimi różowymi językami
zlizują słodycz wczorajszego dnia.
jeden z nich umie latać
w śnieżnobiałe skrzydła
zaplątały się warkocze światła
tysiące kolorowych kotów
miękkimi łapami znaczą niebo
i szorstkimi różowymi językami
zlizują słodycz wczorajszego dnia.
Notkę dedykuję dziś Dantemu oraz pewnemu Panu, bez którego nie poznałabym go osobiście.
czwartek, 10 maja 2012
26.
Oddech zabłądził
gdyby tak
nie wrócił?
Cienka nitka
wczorajszego deszczu
Utkała tętnice
mojej szyi
Nie czuję już nawet
kiedy rozpada się świat
Za to słyszę
każdy rozwijający się z trudem
liść
Wiem, kiedy kropla
uderza o dach
Drewniany azyl śmierci
gdyby tak
nie wrócił?
Cienka nitka
wczorajszego deszczu
Utkała tętnice
mojej szyi
Nie czuję już nawet
kiedy rozpada się świat
Za to słyszę
każdy rozwijający się z trudem
liść
Wiem, kiedy kropla
uderza o dach
Drewniany azyl śmierci
sobota, 28 kwietnia 2012
25.
pocałowałam na dobranoc
bardzo gorzki dzień
a co najgorsze zapowiadał
jeszcze marniejszy sen
spoliczkowałam na dzień dobry
bardzo wątły cień
a co najciekawsze ukazywał
jeszcze brzydszą mnie
bardzo gorzki dzień
a co najgorsze zapowiadał
jeszcze marniejszy sen
spoliczkowałam na dzień dobry
bardzo wątły cień
a co najciekawsze ukazywał
jeszcze brzydszą mnie
Z pozdrowieniami dla modelki.
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
24.
wchłaniam niczym gąbka
ostre powiewy szarości
zabrudzone nijaką zielenią
fantomy przenikają się
myślę że nie żyję
a może mi się zdaje
chodnik pode mną się ugina
a niebo rozchyla swe wargi
nie wiem dlaczego piszę
i nie wiem czemu płaczę
wiosna jest sztuczną radością
a serce plastikowym modelem
___
Bełkot...
Zwymiotowałam szczęście. A co gorsza, zachłysnęłam się tym, co zwróciłam i jestem bliska śmierci.
___
Bełkot...
Zwymiotowałam szczęście. A co gorsza, zachłysnęłam się tym, co zwróciłam i jestem bliska śmierci.
Markowy sprzęt.
wtorek, 17 kwietnia 2012
23.
pytasz mnie
czy zima już odeszła
a ja tylko
podaję ci moją dłoń
i już wiesz
że mrozy trzymają
i już czujesz
że coś jest nie tak
i patrzysz
czy na twarzy lód
czekasz długo
ale wiosna jest martwa
we mnie
czy zima już odeszła
a ja tylko
podaję ci moją dłoń
i już wiesz
że mrozy trzymają
i już czujesz
że coś jest nie tak
i patrzysz
czy na twarzy lód
czekasz długo
ale wiosna jest martwa
we mnie
nie doczekam się.
nie wyzbędę się.
nie wyzbędę się.
Z wycieczek po Bytomiu z Diną za przewodnika.
niedziela, 8 kwietnia 2012
22.
"Kiedyś było lepiej"
Choć kiedyś było gorzej
Ale to kiedyś
A teraz jest teraz.
Fizyczny rozpad przyczynia się do psychicznego wahania.
Już nie wiem czy lepiej płakać z bólu, czy innych przyczyn...
Jedno z pierwszych, które zrobił Zenek po długiej stagnacji, kiedy wpadł w moje ręce...
Choć kiedyś było gorzej
Ale to kiedyś
A teraz jest teraz.
Fizyczny rozpad przyczynia się do psychicznego wahania.
Już nie wiem czy lepiej płakać z bólu, czy innych przyczyn...
Jedno z pierwszych, które zrobił Zenek po długiej stagnacji, kiedy wpadł w moje ręce...
piątek, 30 marca 2012
21.
słyszę jak deszcz pieści szyby
wiatr porusza powietrze
w wazonie stoją czerwone tulipany
a obok łóżka porzucone buty
chcę tu siedzieć
zawinąć się w puch
i udawać że nie słyszę
że za oknem straszno
że we mnie głucho
wiatr porusza powietrze
w wazonie stoją czerwone tulipany
a obok łóżka porzucone buty
chcę tu siedzieć
zawinąć się w puch
i udawać że nie słyszę
że za oknem straszno
że we mnie głucho
Brzydkie zdjęcie, bo na ładne mnie nie stać...
czwartek, 22 marca 2012
20.
Zasłaniam sobie usta, żeby nie krzyknąć przypadkiem.
Nie wrzasnąć, że już, już dosyć. Że dlaczego i po co. Wszystko jakoś zbyt szybko i zbyt niebezpiecznie.
Pusto. Strasznie pusto.
Niby wszystko jest. Ptaki, które śpiewają tak samo o 3ciej rano i 7mej wieczorem.
Ławki nadal stoją w tym parku.
Pola dalej tak samo leżą pod mgłą.
Przystanek nadal na tym samym miejscu.
Tylko pusto.
Tak, właśnie dlatego, że tak łatwo je zniszczyć.
Jak mnie.
Nigdy nie będę tym, kim wszyscy chcą.
sobota, 17 marca 2012
19.
Zawsze tak samo dziwi ta przychodząca cisza.
Rozsiewająca się w porach skóry.
Wrasta w nie i zapuszcza cieniutkie korzonki pod skórą.
Łaskoczą, a ty chcesz je wydrapać, ale żeby to zrobić, musiałbyś zranić się do krwi.
Więc robisz to.
Nie wiesz, że ziarenka są też w twojej krwi, w mięśniach, kościach, stawach.
Sam jesteś ziarenkiem ciszy...
Rozsiewająca się w porach skóry.
Wrasta w nie i zapuszcza cieniutkie korzonki pod skórą.
Łaskoczą, a ty chcesz je wydrapać, ale żeby to zrobić, musiałbyś zranić się do krwi.
Więc robisz to.
Nie wiesz, że ziarenka są też w twojej krwi, w mięśniach, kościach, stawach.
Sam jesteś ziarenkiem ciszy...
czwartek, 15 marca 2012
18.
Patrzę na ten kraj. Całe to kurestwo doprawione chamstwem, kłamstwem i biedą. Przyglądam rozsypującym się osiedlom, drogom, dworcom. Okradanym sklepom, przemocy, pijaństwu.
Przyglądam się ludziom, którzy udają porządnych tylko po to, żeby wbić nóż w plecy, okłamać i wykorzystać.
Spoglądam na wszystkich, którzy mają to w dupie.
I jedyne na co czekam, to Kuczokowski "Gnój", który zaleje to cholerne, i tak już śmierdzące miejsce...
I tak, to pierwsze przekleństwa na tym blogu.
Bo innych słów już nie mam.
Dziękuję. Dobranoc.
Już nawet ręce się nie trzęsą, załamały się.
Jeżeli coś się we mnie paliło, to chyba właśnie gaśnie.
Przyglądam się ludziom, którzy udają porządnych tylko po to, żeby wbić nóż w plecy, okłamać i wykorzystać.
Spoglądam na wszystkich, którzy mają to w dupie.
I jedyne na co czekam, to Kuczokowski "Gnój", który zaleje to cholerne, i tak już śmierdzące miejsce...
I tak, to pierwsze przekleństwa na tym blogu.
Bo innych słów już nie mam.
Dziękuję. Dobranoc.
Już nawet ręce się nie trzęsą, załamały się.
Jeżeli coś się we mnie paliło, to chyba właśnie gaśnie.
wtorek, 13 marca 2012
17.
Czuję się jak Nemeczek, który umierał z uśmiechem na ustach...
Tylko w przeciwieństwie do niego ja nie wiem, za co umieram...
Tylko w przeciwieństwie do niego ja nie wiem, za co umieram...
poniedziałek, 12 marca 2012
16.
Zbyt wiele dziwnych wiadomości, myśli, uczuć.
Zaciskam zęby i uparcie powtarzam, że nikt już nie dowie się kim jest Iselin.
Nikt. Nikt. Nikt.
Chcę stać się cieniem.
Nikt. Nikt. Nikt.
Chcę stać się cieniem.
czwartek, 8 marca 2012
15.
Zastanowiły mnie wczoraj światła.
Mdłe światło w wieczornym autobusie.
Sztuczno-zielonkawe światło bilbordów bez treści.
Migoczące żółte światło wypalonej latarni osiedlowej.
Złote światło piecyka.
Gdyby każde z nich zgasło?
Gdyby wszystkie zgasły.
Gdyby zgasło słońce.
Chciałabym wtedy mieć kogoś przy sobie.
Moja wiara, moja wina
Twojej ręki dotyku
kraina
Moja kara, moja mara
Naszych oczu zmęczonych
poczwara
Oszustwo
Zenitowe. Zepsute.
Mdłe światło w wieczornym autobusie.
Sztuczno-zielonkawe światło bilbordów bez treści.
Migoczące żółte światło wypalonej latarni osiedlowej.
Złote światło piecyka.
Gdyby każde z nich zgasło?
Gdyby wszystkie zgasły.
Gdyby zgasło słońce.
Chciałabym wtedy mieć kogoś przy sobie.
Moja wiara, moja wina
Twojej ręki dotyku
kraina
Moja kara, moja mara
Naszych oczu zmęczonych
poczwara
Oszustwo
Zenitowe. Zepsute.
niedziela, 4 marca 2012
14.
I przecież wiedziałam.
I chodziłam, i myślałam, i mówiłam o tym z samą sobą.
Tylko czemu nagle ręce drżą.
Tylko czemu jeść się nie chce.
Tylko czemu nadal myślę, że będzie inaczej?
Tęsknię do wszystkiego, co zamknięte w pixelach, na kartkach papieru, w głowie. Zamknięte w tych wszystkich autobusach, śniegach, herbatach i piwach, trawie, słońcu.
Chcę pobiegać z kimś boso i robić tysiące niepotrzebnych zdjęć, a potem wrócić zmęczona do domu, zmyć z siebie kurz i zapach radości. Żeby móc nasycić nim skórę jeszcze raz.
To już nie te czasy, tych czasów nigdy nie było...
I chodziłam, i myślałam, i mówiłam o tym z samą sobą.
Tylko czemu nagle ręce drżą.
Tylko czemu jeść się nie chce.
Tylko czemu nadal myślę, że będzie inaczej?
Tęsknię do wszystkiego, co zamknięte w pixelach, na kartkach papieru, w głowie. Zamknięte w tych wszystkich autobusach, śniegach, herbatach i piwach, trawie, słońcu.
Chcę pobiegać z kimś boso i robić tysiące niepotrzebnych zdjęć, a potem wrócić zmęczona do domu, zmyć z siebie kurz i zapach radości. Żeby móc nasycić nim skórę jeszcze raz.
To już nie te czasy, tych czasów nigdy nie było...
sobota, 3 marca 2012
13.
Cienie pełzają po dywanie.
Wyrastają jak dzikie pnącza.Łaskoczą w stopy.
Jak Twój język w zagłębieniu mojej szyi.
Mojego kręgosłupa.
Dziwne uczucia...
Wtapiam się w tło. Czuję jak mebel, który przestawiać można dowolnie, a kiedy się znudzi porąbać siekierą, martwe części oprzeć o osiedlowy śmietnik i czekać na wywóz "wielkich gabarytów"...
czwartek, 1 marca 2012
12.
Nikt nie zatrzymał deszczu. On nadal spada. Razem z nim chyba ja. W rozmiarze jeszcze mniejszym niż najdrobniejsze krople. No i wiatr.
Podróże przez osiedle o 22giej w samym swetrze (bo ciepło przecież) i z gorączką, a ja i tak w głowie nie mam nic więcej ponad to, czego chcieć nie chcę.
45min.
45minut lewitacji.
45minut żeby uświadomić sobie pewną rzecz.
Pewną niepewną rzecz.
Ograniczam swoje istnienie do tego miejsca (sporadycznie), umawiania się na zdjęcia (sporadycznie) i egzystowania (sporadycznie).
Tylko kogo to obchodzi.
Dziękuję, dobranoc boląca głowo. Bolący przełyku. Boląca poprawko.
A to? To jest Muniek. Za którym tęsknię już pół roku...
środa, 29 lutego 2012
11.
Zatrzymaj deszcz w połowie spadania
i zawieś krople nad moją powieką.
Weź mnie na spacer wśród nieruchomych
i krzycz szeptem wczorajszego żalu.
Zbyt szybko wszystko się dzieje.
Nie mam czasu zastanowić się, dlaczego nadal jestem tak niewzruszona, a jednocześnie rozpadam się pod każdym brzmieniem słów.
Dziwne rzeczy przychodzą mi do głowy...
Zdjęcie ma prawie rok, ale nadal... nieważne...
FotoDay 2011
i zawieś krople nad moją powieką.
Weź mnie na spacer wśród nieruchomych
i krzycz szeptem wczorajszego żalu.
Zbyt szybko wszystko się dzieje.
Nie mam czasu zastanowić się, dlaczego nadal jestem tak niewzruszona, a jednocześnie rozpadam się pod każdym brzmieniem słów.
Dziwne rzeczy przychodzą mi do głowy...
Zdjęcie ma prawie rok, ale nadal... nieważne...
FotoDay 2011
niedziela, 26 lutego 2012
10.
Co ja to chciałam... Że tak jakby cieplej...
Do głowy nagle przyszła mi scena niemalże finałowa "Kill Bill", kiedy to blond wojowniczka kilkoma magicznymi sprawnymi ruchami palcy zabija Billa.
Tylko czemu akurat ta scena..?
Ja też ćwiczę kilka sprawnych magicznych ruchów.
Coś się rodzi, coś umiera.
Tak niesamowicie mocno chciałabym, żeby wreszcie ze mną zostało.
Dążymy do tego, prawda?
A zdjęcie? Takie, bo to dobry zegarek. Jeśli chcę, mogę go poruszyć, jeśli zechcę, pozwolę jego wskazówkom umrzeć w powolnym tykaniu, aż do zupełnej ciszy.
Zadziwiające, że zawsze milknie w nocy...
Do głowy nagle przyszła mi scena niemalże finałowa "Kill Bill", kiedy to blond wojowniczka kilkoma magicznymi sprawnymi ruchami palcy zabija Billa.
Tylko czemu akurat ta scena..?
Ja też ćwiczę kilka sprawnych magicznych ruchów.
Coś się rodzi, coś umiera.
Tak niesamowicie mocno chciałabym, żeby wreszcie ze mną zostało.
Dążymy do tego, prawda?
A zdjęcie? Takie, bo to dobry zegarek. Jeśli chcę, mogę go poruszyć, jeśli zechcę, pozwolę jego wskazówkom umrzeć w powolnym tykaniu, aż do zupełnej ciszy.
Zadziwiające, że zawsze milknie w nocy...
czwartek, 23 lutego 2012
9.
Mam kilka niepewnych godzin dnia.
Mam minuty zwątpienia i mam minuty zapomnienia.
Mam niewidzialnego kota na kolanach, który wspina mi się po ramionach.
Mam naturę tego kota. Zamruczę przy najbliższej okazji.
Mam w kieszeni swetra zawinięte w kolorowy papier malutkie ziarenko, które chowam na czas wiosny.
Ziarenko, które chciałabym zasadzić w surowej glinianej doniczce i postawić na jasnym niskim parapecie tak, żebym mogła siedzieć na podłodze i opierając się łokciami o niego spoglądać w wyświetlające się za oknem filmy dni, obok mojego ziarenka.
Oby wiosna nie była zbyt surowa i wietrzna. Oby była ciepła i słoneczna...
Korzystając z okazji (niczym przy rozdaniu Oscarów) chciałabym podziękować dwóm osobom.
Jednej, która ponad rok znosi już moje lęki o wszystko, moje godziny milczenia, absurdalne problemy "nie mogę iść tak szybko, bo rozjeżdża mi się obcas" i która dzielne znosi wszystkie moje "spierdalaj" (odpłacając mi się tak samo). Oraz drugiej, która mimo wszystko uświadomiła mi wczoraj pewną rzecz, i którą ja też chciałabym czegoś nauczyć. Jak smakuje mleko w tubce...
Dziękuję.
wtorek, 21 lutego 2012
8.
Bądź mi natchnieniem.
Zanurz palce w moich myślach, splątane końcówki rozdzielaj cierpliwie.
Oplataj ramieniem moje strachy i lęki.
Prowadź moje tęsknoty za rękę, przez ciemne zaułki.
Nie odchodź na krok od wątpliwości, bądź z nimi na dobre i na złe.
Patrz w oczy moich rozkoszy.
Nigdy we mnie nie wątp.
Jesteś...?
Potrzebuję chwilami, momentami. Jak nigdy.
Jak piorun spada myśl.
Uderza. Dotyka.
Spala.
Snuję się. Lewituję.
Snuję się. Lewituję.
sobota, 18 lutego 2012
7.
Smak krwi w ustach.
Przegryzam jedno po drugim
niewypowiedziane słowa.
Zalegają pod językiem,
w kącikach spękanych warg.
Możesz dotknąć ich językiem
Przegryzam jedno po drugim
niewypowiedziane słowa.
Zalegają pod językiem,
w kącikach spękanych warg.
Możesz dotknąć ich językiem
zasmakować ich goryczy.
Czujesz jak palą?
Zdjęcia pięknie kłamią.
Nie mam bujnych włosów, ani kocich oczu, w które można się bezkarnie wpatrywać godzinami...
czwartek, 16 lutego 2012
6.
I nagle przychodzi taki moment.
Zasypuje Cię śnieg. Widzisz biel, potem czerń.
Znika sprzed oczu wszystko, co znasz.
Śniegowa czerń. Bezdenna biel.
Nie masz już w głowie żadnego obrazu.
Sennego spojrzenia spod przymkniętych powiek.
Ani dłoni grzanych o mały piecyk.
Zostaje tylko śnieg.
Czemu takie zdjęcie? Bo jest brzydkie i sensownie bez sensu...
5.
Świat zawsze tak cicho i spokojnie wyglądał pod śniegiem.
A teraz?
Odśnieżony chodnik to luksus, na który polaków najwyraźniej nie stać.
Autobusy toną w błocie. Ścieżki wśród śniegu mają 20cm.
Marzy mi się wiosna. Tylko czemu marzenia, kiedy już stają się rzeczywistością, umykają nam?
Po prostu pewnego dnia budzisz się jesienią i myślisz kiedy była owa wiosna?!
Wiosną zapominamy o niej samej, latem marzymy o zimie, zimą o lecie. Jesienią nikt nie marzy.
A ja owszem. Marzę najbardziej.
Ale o czym to ja dziś chciałam...? Chyba właściwie o niczym...
Albo może o tym, że czasem mam wrażenie, że sami gubimy się w tym, czego tak naprawdę chcemy. Wydaje nam się, że jeżeli coś już osiągnęliśmy, to przecież nie trzeba nic więcej. Ale życie nie polega na zdobywaniu, a raczej na tym, by pogodzić się z brakiem... a raczej godzić z brakami...
Czy ja się pogodziłam? Chyba tak... ale to nie jest powód, by przestać o braku mówić.
Zdjęcie, bez jakiegokolwiek filtra...
Niedosyt.
I tutaj zacytuję
Our silly heads in clouds
Our thoughts like smoke from chimneys
Coma "T.B.T.R."
A teraz?
Odśnieżony chodnik to luksus, na który polaków najwyraźniej nie stać.
Autobusy toną w błocie. Ścieżki wśród śniegu mają 20cm.
Marzy mi się wiosna. Tylko czemu marzenia, kiedy już stają się rzeczywistością, umykają nam?
Po prostu pewnego dnia budzisz się jesienią i myślisz kiedy była owa wiosna?!
Wiosną zapominamy o niej samej, latem marzymy o zimie, zimą o lecie. Jesienią nikt nie marzy.
A ja owszem. Marzę najbardziej.
Ale o czym to ja dziś chciałam...? Chyba właściwie o niczym...
Albo może o tym, że czasem mam wrażenie, że sami gubimy się w tym, czego tak naprawdę chcemy. Wydaje nam się, że jeżeli coś już osiągnęliśmy, to przecież nie trzeba nic więcej. Ale życie nie polega na zdobywaniu, a raczej na tym, by pogodzić się z brakiem... a raczej godzić z brakami...
Czy ja się pogodziłam? Chyba tak... ale to nie jest powód, by przestać o braku mówić.
Zdjęcie, bez jakiegokolwiek filtra...
Niedosyt.
I tutaj zacytuję
Our silly heads in clouds
Our thoughts like smoke from chimneys
Coma "T.B.T.R."
niedziela, 12 lutego 2012
4.
Jedyne co mi pozostało to zapach rozgrzanego ramienia. Zapach pocałunku na włosach.
I bluzka poplamiona szczęściem. Wszystko zejdzie w praniu...
Teraz czekam, aż przyśni mi się sen koloru Twoich oczu.
Mam nadzieję, że wraz z porankiem zniknie noc, sen i Ty.
Chciałabym, żeby ktoś zaśpiewał ze mną choć jedną zwrotkę życia...
Mam nadzieję, że wraz z porankiem zniknie noc, sen i Ty.
Chciałabym, żeby ktoś zaśpiewał ze mną choć jedną zwrotkę życia...
Zaszeleścił ze mną w trawie, zaszumiał w morzu...
Jeśli nie, chcę zniknąć.
Magluję muzykę, 24/7. Duszę się nią. I duszę się myślą o jutrze powtórzonym 365 razy.
P.S. Tę notkę dedykuję Kubie, którego odnalazłam rdzewiejącego na tym dziwnym złomowisku. Ludzie nazywają je życie.
Relacja ze śniadania w doborowym towarzystwie pary gołębi, która mieszka na Wieczorka.
Przystojny Pan Gołąb patrzy na mnie z wyrzutem bo...
...on jeszcze nie jadł, a ja właśnie to robię.
czwartek, 9 lutego 2012
3.
Znowu ten czas, kiedy jedyna rzecz constans to skrzypiący śnieg pod stopami.
Kłujące srebrne igiełki lecą z nieba. Wystawiam twarz specjalnie, by drapały moje policzki.
Nierzeczywista rzeczywistość w dusznym autobusie.
Koksowniki podpalane wciąż na nowo spalają się bezsensownie.
Nie myślę o niczym kiedy pokonuję kilka kilometrów do domu.
Ale wiem, że jest o czym myśleć. O wszystkim czego nie wiem o sobie.
A wiem nic.
Chcę.
Po prostu.
Najzwyklej.
Chcę...
Żeby już zupełnie nic nie było oczywiste...
wtorek, 7 lutego 2012
2.
Dym z leniwych kominów jak powieka zakrył srebrną źrenicę księżyca.
Neonowo-zielone światło niestrudzenie oświetla nasz wspólny spacerniak- planetę Ziemię.
Zamarznięta plaża, na której nie pozostają już żadne ślady stóp. Jakby nigdy nikogo na niej nie było...
A gdyby tak niebo oglądać do góry nogami... czy to byłoby to samo niebo?
Subskrybuj:
Posty (Atom)