wtorek, 21 lutego 2012

8.

Bądź mi natchnieniem. 

Zanurz palce w moich myślach, splątane końcówki rozdzielaj cierpliwie.
Oplataj ramieniem moje strachy i lęki. 
Prowadź moje tęsknoty za rękę, przez ciemne zaułki. 
Nie odchodź na krok od wątpliwości, bądź z nimi na dobre i na złe. 
Patrz w oczy moich rozkoszy. 
Nigdy we mnie nie wątp. 



Jesteś...? 




Potrzebuję chwilami, momentami. Jak nigdy. 
Jak piorun spada myśl. 
Uderza. Dotyka.
Spala.


Snuję się. Lewituję. 



2 komentarze:

  1. pierwszy wers jest taki... mój.
    dziękuję ci za niego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Za to ostatni wers jest taki... mój. Mysterkrołlejowy;) no cóż napisać mogę, ten wiersz mnie poruszył. Poruszył i spalił jak ten piorun. Tak mi dobrze czytać poezję kobiety, poetki, która nie uprawia procederu wielu innych poetek, procederu zakrojonego na szeroką skalę, procederu, którego nie mogę czytać, który sprawia, ze mi duszno od słów wydzielających woń zbyt ciężkich perfum. Cieszę się, ze znam, ba! znam osobiście poetkę, która tworzy nie tylko coś pięknego bo piękno przemija, ale coś WIELKIEGO. Cos co dotyka tej sfery pierwotnej, sfery egzystencji nieudawanej. Czytając doświadczam wyższego stanu świadomości, na zmęczonych ustach czuję ostre krawędzie liter, ranią i zostawiają blizny. Takimi bliznami warto się szczycić, warto mieć je na ustach, warto być wyznawcą nowej poezji, nie tej z piedestału starców, ale tej młodej, pełnej, dotkliwie prawdziwej, powszedniej, lecz przez to właśnie wielkiej. Powszedniej do szpiku kości. Powszedniej aż boli. Niczym Król-Duch przez cierpienie przemieniasz w skałę - na ból.

    Pozdrawiam,

    ~~mrcrowley

    OdpowiedzUsuń