środa, 29 lutego 2012

11.

Zatrzymaj deszcz w połowie spadania
i zawieś krople nad moją powieką.
Weź mnie na spacer wśród nieruchomych
i krzycz szeptem wczorajszego żalu.

Zbyt szybko wszystko się dzieje.
Nie mam czasu zastanowić się, dlaczego nadal jestem tak niewzruszona, a jednocześnie rozpadam się pod każdym brzmieniem słów.



Dziwne rzeczy przychodzą mi do głowy... 

Zdjęcie ma prawie rok, ale nadal... nieważne...
FotoDay 2011

niedziela, 26 lutego 2012

10.

Co ja to chciałam... Że tak jakby cieplej...

Do głowy nagle przyszła mi scena niemalże finałowa "Kill Bill", kiedy to blond wojowniczka kilkoma magicznymi sprawnymi ruchami palcy zabija Billa.
Tylko czemu akurat ta scena..?
Ja też ćwiczę kilka sprawnych magicznych ruchów.
Coś się rodzi, coś umiera.
Tak niesamowicie mocno chciałabym, żeby wreszcie ze mną zostało.
Dążymy do tego, prawda?

A zdjęcie? Takie, bo to dobry zegarek. Jeśli chcę, mogę go poruszyć, jeśli zechcę, pozwolę jego wskazówkom umrzeć w powolnym tykaniu, aż do zupełnej ciszy.
Zadziwiające, że zawsze milknie w nocy... 

czwartek, 23 lutego 2012

9.

Mam kilka niepewnych godzin dnia.
Mam minuty zwątpienia i mam minuty zapomnienia.
Mam niewidzialnego kota na kolanach, który wspina mi się po ramionach.
Mam naturę tego kota. Zamruczę przy najbliższej okazji.
Mam w kieszeni swetra zawinięte w kolorowy papier malutkie ziarenko, które chowam na czas wiosny. 
Ziarenko, które chciałabym zasadzić w surowej glinianej doniczce i postawić na jasnym niskim parapecie tak, żebym mogła siedzieć na podłodze i opierając się łokciami o niego spoglądać w wyświetlające się za oknem filmy dni, obok mojego ziarenka.
Oby wiosna nie była zbyt surowa i wietrzna. Oby była ciepła i słoneczna... 







Korzystając z okazji (niczym przy rozdaniu Oscarów) chciałabym podziękować dwóm osobom.
Jednej, która ponad rok znosi już moje lęki o wszystko, moje godziny milczenia, absurdalne problemy "nie mogę iść tak szybko, bo rozjeżdża mi się obcas" i która dzielne znosi wszystkie moje "spierdalaj" (odpłacając mi się tak samo). Oraz drugiej, która mimo wszystko uświadomiła mi wczoraj pewną rzecz, i którą  ja też chciałabym czegoś nauczyć. Jak smakuje mleko w tubce...
Dziękuję. 

wtorek, 21 lutego 2012

8.

Bądź mi natchnieniem. 

Zanurz palce w moich myślach, splątane końcówki rozdzielaj cierpliwie.
Oplataj ramieniem moje strachy i lęki. 
Prowadź moje tęsknoty za rękę, przez ciemne zaułki. 
Nie odchodź na krok od wątpliwości, bądź z nimi na dobre i na złe. 
Patrz w oczy moich rozkoszy. 
Nigdy we mnie nie wątp. 



Jesteś...? 




Potrzebuję chwilami, momentami. Jak nigdy. 
Jak piorun spada myśl. 
Uderza. Dotyka.
Spala.


Snuję się. Lewituję. 



sobota, 18 lutego 2012

7.

Smak krwi w ustach.
Przegryzam jedno po drugim 
niewypowiedziane słowa.
Zalegają pod językiem,
w kącikach spękanych warg.
Możesz dotknąć ich językiem 
zasmakować ich goryczy. 
Czujesz jak palą? 





Zdjęcia pięknie kłamią. 
Nie mam bujnych włosów, ani kocich oczu, w które można się bezkarnie wpatrywać godzinami...



czwartek, 16 lutego 2012

6.

I nagle przychodzi taki moment. 
Zasypuje Cię śnieg. Widzisz biel, potem czerń. 
Znika sprzed oczu wszystko, co znasz.
Śniegowa czerń. Bezdenna biel. 
Nie masz już w głowie żadnego obrazu. 
Sennego spojrzenia spod przymkniętych powiek. 
Ani dłoni grzanych o mały piecyk. 

Zostaje tylko śnieg. 


Czemu takie zdjęcie? Bo jest brzydkie i sensownie bez sensu... 


5.

Świat zawsze tak cicho i spokojnie wyglądał pod śniegiem.
A teraz?
Odśnieżony chodnik to luksus, na który polaków najwyraźniej nie stać.
Autobusy toną w błocie. Ścieżki wśród śniegu mają 20cm.
Marzy mi się wiosna. Tylko czemu marzenia, kiedy już stają się rzeczywistością, umykają nam?
Po prostu pewnego dnia budzisz się jesienią i myślisz kiedy była owa wiosna?!
Wiosną zapominamy o niej samej, latem marzymy o zimie, zimą o lecie. Jesienią nikt nie marzy.
A ja owszem. Marzę najbardziej.
Ale o czym to ja dziś chciałam...? Chyba właściwie o niczym...

Albo może o tym, że czasem mam wrażenie, że sami gubimy się w tym, czego tak naprawdę chcemy. Wydaje nam się, że jeżeli coś już osiągnęliśmy, to przecież nie trzeba nic więcej. Ale życie nie polega na zdobywaniu, a raczej na tym, by pogodzić się z brakiem... a raczej godzić z brakami...
Czy ja się pogodziłam? Chyba tak... ale to nie jest powód, by przestać o braku mówić.

Zdjęcie, bez jakiegokolwiek filtra...

Niedosyt.




I tutaj zacytuję

Our silly heads in clouds
Our thoughts like smoke from chimneys
 Coma "T.B.T.R." 

niedziela, 12 lutego 2012

4.

Jedyne co mi pozostało to zapach rozgrzanego ramienia. Zapach pocałunku na włosach. 
I bluzka poplamiona szczęściem. Wszystko zejdzie w praniu... 
Teraz czekam, aż przyśni mi się sen koloru Twoich oczu.
Mam nadzieję, że wraz z porankiem zniknie noc, sen i Ty.

Chciałabym, żeby ktoś zaśpiewał ze mną choć jedną zwrotkę życia... 
Zaszeleścił ze mną w trawie, zaszumiał w morzu...

Jeśli nie, chcę zniknąć.

Magluję muzykę, 24/7. Duszę się nią. I duszę się myślą o jutrze powtórzonym 365 razy.

P.S. Tę notkę dedykuję Kubie, którego odnalazłam rdzewiejącego na tym dziwnym złomowisku. Ludzie nazywają je życie. 


Relacja ze śniadania w doborowym towarzystwie pary gołębi, która mieszka na Wieczorka. 



Przystojny Pan Gołąb patrzy na mnie z wyrzutem bo...



...on jeszcze nie jadł, a ja właśnie to robię. 

czwartek, 9 lutego 2012

3.

Znowu ten czas, kiedy jedyna rzecz constans to skrzypiący śnieg pod stopami.
Kłujące srebrne igiełki lecą z nieba. Wystawiam twarz specjalnie, by drapały moje policzki. 

Nierzeczywista rzeczywistość w dusznym autobusie. 
Koksowniki podpalane wciąż na nowo spalają się bezsensownie.

Nie myślę o niczym kiedy pokonuję kilka kilometrów do domu.

Ale wiem, że jest o czym myśleć. O wszystkim czego nie wiem o sobie. 
A wiem nic. 
Chcę. 
Po prostu. 
Najzwyklej.
Chcę... 

Żeby już zupełnie nic nie było oczywiste...




wtorek, 7 lutego 2012

2.

Dym z leniwych kominów jak powieka zakrył srebrną źrenicę księżyca.

Neonowo-zielone światło niestrudzenie oświetla nasz wspólny spacerniak- planetę Ziemię.




Zamarznięta plaża, na której nie pozostają już żadne ślady stóp. Jakby nigdy nikogo na niej nie było... 









A gdyby tak niebo oglądać do góry nogami...  czy to byłoby to samo niebo?

niedziela, 5 lutego 2012

1.

Pojawiam się i znikam.

Mleczne odbicie w brudnym lustrze rzeczywistości. 
Oczy zalepił szron, nic już nie widzę.
Uczucia ostudził mróz, nic już nie czuję. 
Zacięte usta szepczą bolesne słowa... 



Badam wszechświat pierwiastkiem pustki szukając choć kawałka przestrzeni, która mnie zapełni. Może gdzieś pod łóżkiem znajdę paczkę owiniętą w szary gazetowy papier, związaną mocno szorstkim sznurkiem. Odwiązując go skaleczę się w palec, zostawię na papierze krwawy ślad. W środku znajdę brakujący element mnie. 



Marzenia to wymysł, byśmy udawali, że mamy po co żyć.





9 stopni w pokoju. Myśli powoli zamarzają. Oczy zamyka bezsenność. Alkohol studzi zapał.