czwartek, 9 lutego 2012

3.

Znowu ten czas, kiedy jedyna rzecz constans to skrzypiący śnieg pod stopami.
Kłujące srebrne igiełki lecą z nieba. Wystawiam twarz specjalnie, by drapały moje policzki. 

Nierzeczywista rzeczywistość w dusznym autobusie. 
Koksowniki podpalane wciąż na nowo spalają się bezsensownie.

Nie myślę o niczym kiedy pokonuję kilka kilometrów do domu.

Ale wiem, że jest o czym myśleć. O wszystkim czego nie wiem o sobie. 
A wiem nic. 
Chcę. 
Po prostu. 
Najzwyklej.
Chcę... 

Żeby już zupełnie nic nie było oczywiste...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz