Mam kilka niepewnych godzin dnia.
Mam minuty zwątpienia i mam minuty zapomnienia.
Mam niewidzialnego kota na kolanach, który wspina mi się po ramionach.
Mam naturę tego kota. Zamruczę przy najbliższej okazji.
Mam w kieszeni swetra zawinięte w kolorowy papier malutkie ziarenko, które chowam na czas wiosny.
Ziarenko, które chciałabym zasadzić w surowej glinianej doniczce i postawić na jasnym niskim parapecie tak, żebym mogła siedzieć na podłodze i opierając się łokciami o niego spoglądać w wyświetlające się za oknem filmy dni, obok mojego ziarenka.
Oby wiosna nie była zbyt surowa i wietrzna. Oby była ciepła i słoneczna...
Korzystając z okazji (niczym przy rozdaniu Oscarów) chciałabym podziękować dwóm osobom.
Jednej, która ponad rok znosi już moje lęki o wszystko, moje godziny milczenia, absurdalne problemy "nie mogę iść tak szybko, bo rozjeżdża mi się obcas" i która dzielne znosi wszystkie moje "spierdalaj" (odpłacając mi się tak samo). Oraz drugiej, która mimo wszystko uświadomiła mi wczoraj pewną rzecz, i którą ja też chciałabym czegoś nauczyć. Jak smakuje mleko w tubce...
Dziękuję.
Piękny, naprawdę piękny. Doszczętnie prawdziwy, żyjący własnym życiem, o tych co są równie niewidzialni jak ten kot.
OdpowiedzUsuń~~mrcrowley